Czarnek sceptyczny wobec wizyty Nawrockiego w Ukrainie
W programie „Tłit” Wirtualnej Polski poseł PiS Przemysław Czarnek został zapytany o możliwy kierunek pierwszej zagranicznej wizyty Karola Nawrockiego jako prezydenta. Zasugerowano mu, że rozważenia mogłaby wymagać podróż do Ukrainy, gdzie konflikt zbrojny ostatnio jeszcze bardziej się zaostrzył.
Czarnek nie podzielił tego pomysłu. – Nie sądzę, aby był to kierunek najwłaściwszy. Wydaje się, że Karol Nawrocki jeszcze w trakcie kampanii wyborczej wskazywał raczej na Stany Zjednoczone i Watykan – stwierdził.
Zapytany, dlaczego jego zdaniem Ukraina nie jest dobrym wyborem, odpowiedział: – Panie redaktorze, dlaczego mamy jechać na wojnę do Kijowa w momencie, gdy Ukraińcy czasem zachowują się w sposób, który również budzi zastrzeżenia. Serdecznie zapraszajmy Ukraińców do nas – ja bym tak zrobił. Co zrobi prezydent Karol Nawrocki, nie wiem – dodał.
– Serdecznie zapraszamy Ukraińców do siebie. Jesteśmy gotowi do przyjmowania ich tutaj. Po co ryzykować głową państwa tam? Ja w ogóle nigdy nie byłem zwolennikiem, jeszcze wówczas kiedy rządziliśmy, naszych zbyt częstych wyjazdów. Naszych służb, które różnie się kończyły, czy naszych ministrów na Ukrainę – mówił.
– Mamy granicę z Ukrainą i z chęcią możemy przyjmować ich w Rzeszowie, w Przemyślu, czy w każdym innym mieście przygranicznym, gdzie nie ma działań zbrojnych. Naprawdę nie ma potrzeby ryzykowania dzisiaj tam – podkreślał Czarnek.
Czarnek: Nie byłem na Ukrainie. Nie dlatego, że się bałem
– Jako minister edukacji nigdy nie byłem na Ukrainie. Nie dlatego, że się bałem, tylko dlatego, że uważałem, że nie jest to stosowne. Zresztą kończyły się te wyjazdy różnie, również w czasach naszych rządów. Nie będę tutaj przypominał poszczególnych przypadków – uciął temat.
– Poza wizytami symbolicznymi: pierwszą wizytą pana premiera Mateusza Morawieckiego i pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego w towarzystwie ówczesnego premiera m.in. Słowenii, która była bardzo potrzebna i symboliczna i pokazywała nasze zaangażowanie po stronie Ukrainy wówczas, kiedy Zachód nie angażował się jeszcze, tylko proponował 5 tys. hełmów, to było to bardzo ważne i konieczne – przekonywał.
– Natomiast tam, gdzie konieczne to nie jest, to nie ma potrzeby takiej prezentacji. Zwłaszcza dzisiaj, w sytuacji gdy pan Wołodymyr Zełenski, pan ambasador Bodnar, czy pan minister spraw zagranicznych wielokrotnie zachowywali się w sposób nawet przykry dla państwa polskiego. A gdyby nie nasze zaangażowanie, to Ukrainy już by nie było – stwierdzał.
– Więc nie mam potrzeby ja, jako obywatel, żeby proponować mojemu prezydentowi wyjazd najpierw do Kijowa. No nie, nasz prezydent powinien najpierw udać się do najważniejszego sojusznika, do Stanów Zjednoczonych. A zapowiedział także wizytę w Watykanie, bardzo symboliczną. Takie powinny być te kierunki – zakończył.